W drugiej połowie XIX wieku Francuz, Niemiec i Anglik zbudowali pojazd. Ni to rower, ni to hulajnoga, ni to obecna drezyna. Każdy u siebie, niezależnie i ekologicznie, bo z drewna. O wulkanizacji nie było jeszcze wtedy mowy więc można sobie wyobrazić, że jazda po starych, brukowanych i wyboistych uliczkach, na drewnianych kołach, obitych metalem, była ekscytującym doświadczeniem. Wczesne prototypy rowerów wstrząsały swoimi „kierowcami” tak bardzo, że stały się znane jako BONESHAKERS.

Po tym, jak dowiedziałam się, że „korespondowanie alkoholu” między Polską a Stanami Zjednoczonymi jest teoretycznie niemożliwe, dałam sobie spokój z przeglądaniem ichniejszych sklepów online i skoncentrowałam się na dotarciu do europejskich dystrybutorów. Miotałam się trochę po Anglii, aż w końcu znowu dotarłam do Niemiec, tym razem do www.Weingarten-Eden.de Pracownicy, jak zwykle okazali się uroczy i bardzo pomocni Zaoferowano mi nawet, że przejrzą swoje prywatne piwniczki w celu sprawdzenia jakie Cycles Gladiatory jeszcze posiadają. Okazało się, że Cycles Gladiatory się pokrywają, z tymi, które już posiadam, ale mają coś czego nie mam, a bardzo chciałabym mieć…

Więc co jest w tej butelce Boneshaker z upiorną etykietą, stworzoną przez śmiałych twórców win Gladiator?
Oto owoce pracy niespokojnego winiarza. Owoce wiekowych winorośli z Lodi, które jest samozwańczą stolicą zinfandela, które produkuje 40% kalifornijskiego zinfandela premium. Stare winorośle, niektóre nawet z 1880 roku rodzą niesamowite owoce. Otrzymuje się z nich wyjątkowy aromat, który nie jest mocny, ale subtelny.

Lodi Zinfandel 2011 jest trzecim rocznikiem Boneshaker’a i jego smak jest bardziej wyrazisty niż kiedykolwiek. Przyglądając się winu w kieliszku, odnosimy wrażenie, jakby były w nim zatopione czerwone i fioletowe drobinki, skrywające aromat śliwki, jeżyny i czarnej lukrecji muśniętych nutą wanilii.